13 grudnia 2016

Blogmas 2016 - List do Św. Mikołaja

Dzisiaj przedstawiam Wam moją małą Wishlistę dla Św. Mikołaja, więc jakbyście go spotkali gdzieś na mieście to przekażcie mu moje marzenia :D Aaa! I nie zapomnijcie powiedzieć, że byłam wyjątkowo grzeczna w tym roku. <3
Przedstawiam Ci Św. Mikołaju moją listę wymarzonych prezentów:
- Longstay Liquid Matte Lipstick, Matowa pomadka do ust w płynie Golden Rose: Najlepiej wszystkie odcienie <3 Są przepiękne i nie ukrywam, że marzą mi się kolorki: nr 10, nr 12, nr 5, nr 7 i inne! <3

- Wkłady cieni do Pallette Match System Pierre Rene - wszystkie! Choć w mojej kolekcji posiadam już nr 100, 30, 65, 26, 33 oraz 106 <3 A co najlepsze, od 12 do 17 grudnia 2016 r, kosmetyki do makijażu oczu można kupić o -30% taniej :)

-Lampa pierścieniowa 28W lub 40W ze statywem: już dłuższy czas o niej myślę, marzę i czasem śni mi się po nocach. Do zdjęć makijażu byłaby najodpowiedniejsza. Preferuję 28W, bo jest mniejsza, lżejsza i raczej w pełni mi wystarczy, choć nie pogniewałabym się na 40W :D

-Soczewki MAKRO: Posiadam Nikon 3300D z obiektywem 18-105 mm i niekoniecznie jest on najlepszy do obiektów makro. Dlatego takie soczewki przydałby mi się wyjątkowo :)

-Woski, świece, dyfuzory: jestem woskomaniaczką i codziennie palę inny wosk w kominku, dosłownie...

-Blaszki, foremki i różne przydatne narzędzia do tworzenia ozdób na ciastach, tortach <3 

Poza tym, to marzę o uśmiechu, radości, miłości i spełnieniu moich malutkich marzeń :) Zapomniałabym! O takim małym, jednym pierścionku też marzę <3
--------------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

11 grudnia 2016

Mikołajkowa niespodzianka nowości od Delii

Byłam grzeczna w tym roku i dostałam przepięknie zapakowaną paczuszkę na Mikołajki od marki Delia. Dzisiaj przedstawię Wam zawartość prezentu, a po wypróbowaniu nowości ukażę moje spostrzeżenia na temat produktów kosmetycznych. Wierzcie mi, kolory pomadek, lakierów do paznokci i kredek do oczu robią wrażenie! <3 Czytajcie dalej...
Pomadki do ust oraz lakiery do paznokci zostały zapakowane w praktyczne, drobne kosmetyczki. Do torebki idealne, gdyż często nie mogę w niej znaleźć moich ulubionych szminek. Teraz to już nie będzie żaden problem.
W zestawie otrzymałam pomadki do ust Creamy Glam w kolorach czerwieni nr 118, burgundu nr 120 oraz granatu z limitowanej wersji. Wszystkie świetnie napigmentowane, kremowe, a kolory totalnie świąteczne. Myślicie, że polubię się z granatem? Uwielbiam odważne kolory, poza tym, posiadam jasną karnację i sądzę, że takie odcienie to strzał w dziesiątkę!
Kolejno, lakiery do paznokci Trend Collection o nowej formule i dużym pędzelku ułatwiającym aplikację produktu. Przedstawiam Wam odcienie srebrnej szarości nr 16, ciemnego złota nr 05 oraz świątecznej czerwieni nr 02. Już się nie mogę doczekać manicure w tej wersji kolorystycznej :)
Kredki do oczu SOFT EYE PENCIL o odcieniach: Black,Violet, Dark Brown, Dark Blue oraz Dark Grey. Kredki są miękkie, świetnie się rozprowadzają, a ponadto pigmentacja prezentuje się bardzo dobrze. Pierwsze testy mam już za sobą i stwierdzam, że polubię się z tym produktem <3
Ostatnim produktem jest zmywacz do paznokci z gąbeczką. Jestem bardzo ciekawa jego skuteczności oraz sposobu użycia. Nigdy nie miałam styczności z tego typu zmywaczem.

Jak podoba Wam się zawartość pudełeczka? Mi najbardziej przypadły do gustu pomadki do ust oraz lakiery do paznokci. <3
--------------
Zapraszam na www.delia.pl ! <3
---------------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

07 grudnia 2016

Blogmas 2016 - Zimowy manicure

Witajcie moi lakieroholicy!
Kochani, mam nadzieję, że byliście grzeczni w tym roku, a św. Mikołaj przyniósł Wam mnóstwo prezentów na Mikołajki! <3
Dzisiaj mój pierwszy zimowy manicure na blogu, który posiada w sobie mniej więcej, ala śnieżynki. Tak, to są śnieżynki... :D Weźcie się nie śmiejcie i czytajcie dalej. ;p
Do zdobienia użyłam 4 lakierów oraz "Top Coat", tzw. Prodigy Gel. Pierwszym z  nich, ukazany na kciuku, palcu środkowym i małym jest Wonder Gloss Multivitamins nr 74 o nawie Trilli od Prestige. Z tego co się zorientowałam, dawno nie widziałam tego kolorku w Drogeriach Natura, można go tylko wyszukać w sklepach internetowych. Krycie posiada średnie i jestem pewna, że niektórych dwie warstwy po prostu nie zadowolą. Trwałość pozostawia wiele do życzenia, ale najgorsza nie jest. Odcień wpada w pudrowy róż, który totalnie nie pasuje do moich jasnych dłoni, ale żeby zrobić ciemną śnieżynkę musiałam się poświęcić :)
Kolejnym lakierem, który został umiejscowiony na palcu wskazującym jest lakier do paznokci z edycji limitowanej stworzonej przez Jessicę Simpson, zaś on, jest dla mnie totalną magią. Lakier znajdował się w zestawie, wraz z piątym projektem perfum Fancy Girl, które serdecznie polecam, ale o tym w innym poście. Jeżeli chcecie przyjrzeć się bliżej zapachowi oraz lakierom zapraszam na film TUTAJ.
To złoto potrzebuje tylko jednej warstwy, aby prezentować się pięknie i zakryć całą płytkę paznokcia. W mroźne dni, wygląda zjawiskowo, wierzcie mi! Poza tym, na Sylwestrze oraz Studniówce nie może zabraknąć złota.
Na palcu serdecznym widnieje nic innego jak Golden Rose with Protein o numerze 353. Jest to głęboka czerń z malutkimi drobinkami srebra. Są one tak małe, że wręcz niezauważalne. Dwie warstwy wystarczą, aby zakryć całą płytkę paznokcia. Nie używam go zbyt często, ale do zdobień i akcentu na jednym palcu jak najbardziej :)
Do zimowego manicure użyłam również bezbarwnego lakieru z drobinkami złota, z edycji limitowanej stworzonej przez Jessicę Simpson. Nałożyłam go na czerń oraz pudrowy róż, znajdujący się na kciuku. Efekt bomba. Będę płakać, gdy skończą mi się lakiery Jassicy Simpson, gdyż w Polsce ich nie spotkałam...
Na koniec całość pokryłam Top Coat-em, tzw. "Prodigy Gel" od Golden Rose. Polecam Wam go serdecznie! Mój był w zestawie z innym lakierem z serii, która miała za zadanie nadać efekt hybrydy na paznokciach. Nie jedna osoba pytała mnie, czy mam na dłoniach manicure hybrydowy, a to był tylko zwykły Top Coat zmywalny totalnie zwyczajnym zmywaczem. Prodigy Gel świetnie przedłuża trwałość manicure, nawet do 2 tygodni. I to nie jest ściema...
No dobra, dobra...może nie jestem artystką, bo wszystko robiłam sondą, ale jakieś tam śnieżynki wyszły. No przyznajcie mi rację! ...oby nikt nie pomyślał o rogach renifera, bo i takie fantazje po ujrzeniu mego zimowego manicure słyszałam. :)
Pozdrawiam Was i całuję! <3
--------------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

02 grudnia 2016

Blogmas 2016 - Za co kocham zimę?

Witajcie kochani!
Dziś rano, cała Warszawa była pełna śniegu! Widok przez okno był magiczny i właśnie to sprawiło, że poczułam zbliżającą się Magię Świąt. Po tytule możecie się domyślić, iż podjęłam wyzwanie Blogmas 2016, które zainicjowała wspaniała Milenka, Make Life Perfect
Postaram się blogować do samych świąt, choć czuję, że będzie ciężko. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, jakby coś...no wiecie! <3
Post poświęcony kwestii argumentów, za co kocham zimę. Pragnę bardzo Wam napisać, za co jej nie kocham, ale uda mi się, uda.
Jakby się tak wgłębić i przypomnieć czasy, gdy byłam małym brzdącem, to...preferowałam śnieg we wszelkich ilościach. W tamtym okresie, to była bardziej radość z tego, że mogę ulepić bałwana, iglo itp. Trochę się u mnie pozmieniało, gdyż teraz postrzegam śnieg całkowicie z innej perspektywy. Dla mnie, upiększa on cały świat. Czy nie podobają Wam się te wszelkie drzewa, krzewy, trawniki przyprószone śniegiem? Wizualnie, zima ma talent do strojenia sobie krajobrazu!

Uwielbiam kształtujący się śnieg poprzez wiatr na polach oraz namalowane wzorki z inicjatywy mrozu na oknach. Dla mnie to totalna magia!
Mandarynki to coś, co jem kilogramami zimą!
Klimat zimy podoba mi się wyjątkowo ze względu na rozwieszanie lampek, ozdób świątecznych i tych cudownych wielkich choinek! Po ulicach zaczynają chodzić św. Mikołaje, a w sklepach coraz więcej cudownych gadżetów, prezentów na święta. Wydaje mi się, że początek grudnia daje znak wszystkim, że już można odliczać do Bożego Narodzenia! 
W okresie zimowym zawsze wyjmuję moje gigantyczne kapciuchy, kocyk i piję sobie herbatkę z cytrynką, imbirem, goździkami, ach... Chwila, chwila...i do tego jeszcze pierniczki!
Świąteczne filmy w telewizji i piosenki w tle to coś, co uwielbiam w czasie zimy. 

Zapomniałabym! W zimę ludzie zwalniają! Zwróćcie uwagę jak chodzą wolniutko, żeby się nie przewalić na śniegu, czy lodzie powstałym na chodniku i schodach :) Dla mnie to wielki plus, gdyż pochodzę z małej wsi, a mieszkam w Warszawie. Różnica jest ogromna. 
W myślach posiadam więcej wad zimowych dni, niż zalet, ale mam wrażenie, że oczekiwanie na Święta Bożego Narodzenia wynagradzają to wszystko, wszystko, dosłownie wszystko! <3
-----------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

01 grudnia 2016

Pielęgnacja okolic oczu na bogato !

Witajcie kochani w tym śnieżnym, pierwszym dniu grudnia! 
Nie zapominajcie ubierać się ciepło, ale również nie zapominajcie o pielęgnacji okolic oczu, kiedy są one wystawione na mróz i te wszelkie niesforne śnieżyce. To te okolice, przy pielęgnacji twarzy potrzebują największego nawilżenia, gdyż posiadają cienką skórę podatną na wysuszanie, a kolejno powstawanie zmarszczek. 
Dzisiaj będzie odrobinę na bogato, gdyż przedstawię Wam moje rezultaty ze stosowania serum pod oczy Pure od Orphica, dawnego Realash, które możemy wypróbować za 190 zł. Czytajcie dalej...
Opakowanie bardzo w moim stylu. Klasyczne, eleganckie pod postacią szklanej buteleczki, a nie zwykłej, plastikowej. Lubię to! Serum nabieramy pipetą, która jest dosyć duża na tak małe opakowanie. Sprawia to, iż często mam problem z tym, że produkt potrafi spłynąć po buteleczce.
Konsystencja jest zdecydowanie rzadka, żelowa, co powoduje, że totalnie rozpływa się w dłoniach.
Na moją skórę pod oczami wystarczy dosłownie jedna kropla owego serum na dobę, a co najlepsze, możemy go zużyć do 6 miesięcy od momentu otwarcia. Jestem pewna, że dam radę :)
Stosuję produkt zawsze przed spaniem, po dokładnym oczyszczeniu skóry twarzy. 
Serum pod oczy po rozprowadzeniu idealnie się wchłania i nie pozostawia lepkiej, ani tłustej warstwy. Uwielbiam to, gdyż nienawidzę, jeżeli coś mi się "klei" i obciąża moją skórę pod oczami. Powierzchnia skóry staje się delikatna w dotyku, miękka, a ponadto czuję, iż jest odżywiona. Przekonałam się, że produkt bardzo dobrze nawilża, a to jest konieczne w pielęgnacji okolic oczu i powinniśmy o tym pamiętać. Efektem, który mnie totalnie zaskoczył jest poprawiony koloryt skóry oraz zanikanie moich brzydkich, fioletowych odcieni w wewnętrznych kącikach oczu. Totalny szok...
Niestety, ale moje malutkie kurze łapki nie zostały zniwelowane. Posiadam je bardzo malutkie, ledwo widoczne i nie wiem jak to by wyglądało u osób z bardziej widocznymi zmarszczkami mimicznymi. Mimo wszystko, serum przeznaczone jest dla skóry w każdym wieku! 
Skład jest wyjątkowo bogaty i zawiera olej abisyński, hialuronian sodu, kolagen, elastynę, wyciąg z plechy algi morskiej, ekstrakt z kwiatu pomarańczy i ekstrakt z granatu. Ponadto, witaminę A, E, B3, a nawet wyciąg ze śluzu ślimaka i wiele, wiele innych, które są mega dobroczynne dla naszej skóry. 
Podaję również skład do wglądu:
 Aqua, Glycerin, Citrus Aurantium Amara Flower Extract, Snail Secretion Filtrate, Squalane, Propanediol, Soluble Collagen, Hydrolyzed Elastin, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryldimethyl Taurate Copolymer, Crambe Abyssinica Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Spilanthes, Acmella Flower Extract, Punica Granatum Fruit Extract, Sodium Hyaluronate, Enteromorpha Compressa Extract, Carthamus Tincotorius Bud Extract, Tocopherol, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Caesalpinia Spinosa Gum, Hydroxyethylcellulose, Niacinamide, Panthenol, Beta-Sitosterol, Retinyl Palmitate, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Squalene, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Isohexadecane, Polysorbate 60, Parfum

Skład nie podrażnił, ani nie uczulił, a zdecydowanie zapewnił promienne spojrzenie.
Podsumowując, poniżej przedstawiam efekt przed kuracją po lewej, a po prawej stronie rezultat stosowania serum pod oczy Pure. Jestem zadowolona z efektów, gdyż po dłuższym użyciu produktu mogę cieszyć się zniwelowaniem fioletowych sińców pod oczami, a przede wszystkim nawilżoną skórą. Konkretnie nawilżoną. Moim zdaniem, warto wypróbować serum na własnej skórze, ale to od Was zależy wybór, czy postawicie swój cel na pielęgnację wokół oczu. 
---------------------
Zapraszam na Orphicę! <3
-------------------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie! <3

30 listopada 2016

Olejek w kremie do włosów Marion, czy działa?

To już ostatni włosowy post w tym tygodniu, ale na pewno nie ostatni na blogu. Przyszedł czas na olejek w kremie do każdego rodzaju włosów, szczególnie suchych i zniszczonych Marion, który otrzymałam w box-ie Only You pod tytułem "Dookoła włosów". Posiadam mieszane odczucia odnośnie tego produktu i opisuję to wszystko poniżej. Czytajcie dalej...
Opakowanie produktu niezwykle praktyczne, gdyż posiada pompkę z możliwością zablokowania naciśnięcia. Konsystencja średnia, niezwykle lekka i rozpływająca się w dłoniach. Rozprowadzanie olejku na włosach to czysta przyjemność, jeżeli zachowamy odpowiedni umiar. Mamy dwie opcje: stosowanie produktu na mokre, bądź suche włosy po umyciu, w zależności od preferencji danej osoby. Ja zdecydowanie wybieram opcję z wilgotnymi włosami. No i oczywiście pamiętajmy, że produktu nie stosujemy na skórę głowy! Należy zwrócić szczególną uwagę na ilość pobranego olejku, gdyż w dużych ilościach może zaszkodzić.Włosy mogą stać się przetłuszczone i "oklapnięte". 
Zapach olejku jest niebywale słodki i niektóre osoby może drażnić po dłuższym czasie, jeżeli nie preferują takiej woni. Odnośnie działania, to produkt raz spisywał się idealnie, a drugi raz już niekoniecznie. Być może, mogło to zależeć od ilości użytego produktu. Po pierwszym użyciu zauważyłam, że moje włosy stały się miękkie i bardzo miłe w dotyku. Mogłabym je miziać i miziać. Zostało również ułatwione rozczesywanie, co przy długich włosach jest nadzwyczajnie ważne. I to chyba tyle z plusów, gdzie moje włosy posiadały te dobre dni dla tego olejku.
Innego dnia, zwróciłam uwagę, że moje włosy w znaczący sposób zaczęły się elektryzować i nie wyglądały estetycznie, wręcz nie potrafiłam ich dobrze ułożyć. Nienawidzę przesuszenia włosów. Mogę w ten sposób stwierdzić, iż produkt zdecydowanie nie obciąża włosów.
Analizując, na trzecim miejscu na etykiecie możemy ujrzeć olej Inca, kolejno silny antyoksydant, glicerynę odpowiadającą za nawilżenie i lepsze przenikanie składników, a nawet emolienty pod postacią oleju kokosowego, czy oleju arganowego. Skład olejku w kremie jest gigantycznie długi i mam wrażenie, że większość składników nawet nie powinna się tam znaleźć. Mogą one źle wpłynąć na kondycję włosów, a ponadto je wysuszać. 
Podsumowując, działanie tego produktu zależy tylko i wyłącznie od humorku moich kosmyków. Jest bardzo dobry pod względem ułatwienia rozczesywania, czy uczucia delikatności w dotyku. Niestety, po zastosowaniu olejku, wychodząc w okresie zimowym na świeże powietrze możemy doznać efektu naelektryzowania się włosów. Jestem ciekawa, jak u Was się on by sprawdził i czy też miałybyście problem z przesuszeniem włosów. 
-------
Zapraszam na Only You oraz Marion! <3
------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie! <3

Serum multifunkcyjne do włosów Floslek

Witajcie kosmetykoholicy! <3
...chyba mogę Was tak nazywać, bo czytacie kosmetyczny post. Dzisiaj opowiem o serum multifunkcyjnym do włosów ElestaBion R, Floslek, które bardzo przypadło mi do gustu. Stało się to dzięki box-owi "Dookoła włosów" od Only You!
Co sprawiło, że zakochałam się w silikonach, które chronią nasze włosy przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi? Czytajcie dalej...
Produkt posiada bardzo, ale to bardzo praktyczne opakowanie. W dodatku, jest ono tak małe i poręczne, że nawet na spokojnie zmieści się w każdej kosmetyczce podróżnej. Pompka, która pozwala nam pobrać odpowiednią ilość produktu to raj. Konsystencja serum jest średnio gęsta i bezbarwna. Na moje długie włosy wystarczają dwie pompki, aby pokryć końcówki włosów oraz lekko rozprowadzić ku górze. Należy pamiętać, że omijamy skalp i bezpiecznie jest nie stosować serum w odstępie 3-4 cm od skóry głowy. Ach, zapomniałabym o zapachu, który jest niezwykle delikatny i ciężko jest określić, co on mógłby przypominać...
Po rozprowadzeniu serum, w szczególności zwróciłam uwagę na lekkość oraz miękkość moich włosów. Końcówki zostały ujarzmione oraz nawilżone. Całość zdecydowanie została wygładzona.
Analizując skład, od samego początku możemy ujrzeć same silikony, co mnie szczególnie nie dziwi w takowym serum. Na pierwszym miejscu mamy silikon, czyli cyclopentasiloxane. Jest to tzw. silikon lotny, który ma skłonność do odparowywania z włosów po jakimś czasie. Nie obciąża włosów, a do tego chroni je przed czynnikami zewnętrznymi poprzez tworzenie lekkiego filmu na strukturze włosa. Na drugim miejscu możemy zwrócić uwagę na kolejny silikon, dimethiconol, który ma za zadanie wygładzać, nadawać połysk, ale również chronić. I co? Nie lubicie silikonów? Moim zdaniem, da się je polubić, a nawet uwielbiać.
Serum multifunkcyjne zawiera również w sobie składnik cyclomethicone, a on odpowiada za to, aby włosy stały się miękkie i lekko puszyste.
Nie można przejść obojętnie obok protein jedwabiu, co zdecydowanie pielęgnuje, a nawet zmniejsza elektryzowanie się włosów. Czy macie problem z elektryzowaniem kosmyków w czasie zimy? U mnie jest to wielki problem. Na samym końcu można również ujrzeć pochodną witaminy E, która nadaje blasku włosom.
Skład mi się podoba i muszę przyznać, że coraz częściej zwracam uwagę na to, jakie składniki zawiera dany produkt i jak działają one na nasze włosy.
Podsumowując, zawsze powtarzam, że trzeba dbać o końcówki swoich włosów. Muszę stwierdzić, że serum multifunkcyjne Floslek spisuje się w tym bardzo dobrze. Ważną kwestią jest to, iż pomijam stosowanie produktu na całość pasm. Najczęściej skupiam się na końcówkach, za resztę odpowiadają inne odżywki. Po samym składzie, można uznać, iż krzywdy sobie nie zrobimy. Silikony chronią nasze włosy, ale ważną kwestią jest to, iż niektóre odparowują, a jeszcze inne, koniecznie trzeba zmyć. Ponadto, nie każdy silikon zmyje się samą wodą, pamiętajcie o tym!
---------
Zapraszam na Only You oraz Floslek! <3
-------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie! <3

27 listopada 2016

Pielęgnacja włosów z Ziają

Witajcie kochani! <3
Ostatnio moje posty pojawiają się o późnych porach, gdyż tylko wtedy mam chwilkę czasu na pisanie dla Was. Mam nadzieję, że większość z Was to nocne marki, a inni wstają tuż o świcie, aby czytać blogi z samego rana. Tak, wierzę w to!
Opowiem Wam trochę o kolejnych produktach z box-a Only You "Dookoła włosów", a będzie to kuracja kaszmirowa z olejkiem amarantusowym Ziaja, czyli szampon wzmacniający oraz skoncentrowana maska wzmacniająca. Produkty włosowe mają za zadanie nawilżyć oraz dodać objętości włosom cienkim, delikatnym i suchym. Jakby nie patrzeć, właśnie takie są moje włosy!
Przyznam szczerze, że miałam słabą styczność z marką Ziaja, gdyż jedynymi produktami na jakie się skusiłam to seria kosmetyków oczyszczających z dodatkiem liści manuka. Wiele osób polecało te produkty. Na początku również byłam zachwycona, po kilku stosowaniach efekt wow się schował i nie wiem dlaczego. Gdy zobaczyłam produkty Ziaja w box-ie "Dookoła włosów", miałam sceptyczne nastawienie. O dziwo, początkowo były zadowalające, ale czy po kilku stosowaniach utrzymały swoją pozycję? Czytajcie dalej...
Szampon posiada średnią konsystencję w kierunku do rzadkiej i bardzo dobrze rozprowadza się na skórze głowy i włosach, a przede wszystkim idealnie się pieni. Co do ostatniego, to wszystko za sprawą składnika SLS na drugim miejscu w składzie. Nie każdy ten składnik toleruje, ale mogę oznajmić, iż dzięki temu, produkt bardzo dobrze radzi sobie z oczyszczaniem włosów. Nie przeszkadza mi ten fakt, a poza tym szampon nie uczulił i nie podrażnił. Ponadto, zapach produktu jest niezwykle kaszmirowy, delikatny, bardzo przyjemny. Utrzymuje się również na włosach po wysuszeniu, a nawet kolejnego dnia. Przyznam szczerze, że nie poczułam nawilżenia struktury włosa, a zwiększenie objętości występuje w minimalnym stopniu, wręcz jest to niezauważalne. Warto zaznaczyć, iż kluczowy składnik, czyli olejek amarantusowy znajduje się na 8 miejscu w składzie, a tuż za nim możemy ujrzeć kreatynę. Szkoda, że jest aż tak daleko...
Nie polecam stosować szamponu solo, gdyż możemy zetknąć się z efektem plątania włosów. Plusem może być to, iż produkt nie obciąża struktury włosa. Jeżeli zdecydujecie się użyć owego szamponu to nie zapominajcie o zastosowaniu maski, np. skoncentrowanej maski wzmacniającej Ziaja lub innej.
Mam wrażenie, że to właśnie maska z kuracji kaszmirowej udała się producentowi o wiele lepiej, niż szampon z tej serii. Na drugim miejscu w składzie występuje Cetearyl Alcohol, ale jest to dobry składnik, gdyż wygładza nasze włosy oraz ułatwia rozczesywanie i tak dokładnie jest z tym produktem. Kolejno, znajduje się Isopropyl Myristate, pochodzący z grupy emolientów, który pozwala utrzymać skórę głowy i włosy w jak najlepszym stanie. Na 10 miejscu w składzie znajduje się nasz kluczowy olejek amarantusowy, również emolient i znów za nim stoi kreatyna. Należy pamiętać, iż emolienty zabezpieczają i chronią nasze włosy jak najlepiej tylko potrafią. Maska nie zawiera żadnych silikonów. Ponadto, zawartość owych składników w masce sprawia, iż włosy są miękkie i gładkie. Niezwykle podoba mi się efekt końcowy, nie mogę przestać dotykać moich włosów! Zapach na mojej głowie po zastosowaniu maski utrzymuje się jeszcze dłużej, niż przy użyciu samego szamponu. 

Podsumowując, bardziej przypadła mi do gustu maska, niż szampon. W duecie wychodzą na prawdę w porządku, ale mam wrażenie, że to maska robi większą robotę w celu dobrego wyglądu naszych włosów, wygładzenia i rozczesywania ich. Trochę zmieniły się moje poglądy na markę Ziaji. Przy dłuższym stosowaniu, zauważyłam, że moje włosy bardzo lubią składniki z grupy emolientów.
-----------
Zapraszam na Only You oraz Ziaję! <3
-----------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie! <3

25 listopada 2016

Odżywka do włosów Cece of Sweden HELLO NATURE

Jak się domyślacie, zbliża się koniec miesiąca, a ja systematycznie będę pisać Wam o moich przygodach włosowych z produktami pielęgnacyjnymi - szamponami, odżywkami, olejkami, które stosowałam przez cały listopad, dzięki Only You i box-owi "Dookoła włosów". Już mieliście okazję poczytać o suchym szamponie L'biotica w poprzednim poście, a dzisiaj coś z nowej linii kosmetyków do włosów HELLO NATURE marki Cece of Sweden, czyli odżywka z dodatkiem oleju kokosowego.
Przyznam szczerze, że nie znałam produktu wcześniej, ale wyczaiłam, iż można go zakupić w Drogerii Super-Pharm!
Odżywka do włosów posiada niezwykle gęstą konsystencję, którą na szczęście bardzo łatwo wydobyć z opakowania. Z drugiej strony szkoda, że produkt nie posiada pompki. Po otworzeniu odżywki, wydobywa się nieziemski zapach kokosa, totalne Niebo. Mimo wszystko, jestem w stanie przyznać, iż po wysuszeniu włosów ta magiczna woń nie jest intensywna, wręcz prawie jej nie czuć. Doznałam rozczarowania...
Dzięki naturalnym składnikom, gdzie wyróżnieniem jest olej kokosowy, ale również inne oleje, takie jak olej makadamia, jojoba, arganowy, czy olej ze słodkich migdałów, produkt z wielką przyjemnością nakłada się wzdłuż włosów. Czysty olej kokosowy nakładam również na skalp, ale w przypadku tej odżywki zdecydowanie omijam to miejsce.
Przechodząc do działania. Efekt jest wart poświęcenia uwagi, gdyż włosy stają się miękkie, sypkie, a do tego łatwo się rozczesują. Nie trudno przyznać, iż rozpieszczanie takimi olejkami, prowadzi do wzmocnienia oraz nawilżenia włosów. Ponadto, olej kokosowy chroni przez zewnętrznymi uszkodzeniami struktury włosa.
Najważniejszą kwestią jest to, iż nie każdy będzie tolerować olej kokosowy w składzie. Nie wszystkie włosy lubią ten składnik, a myślę, że większość z Was próbowała olejować włosy za pomocą olejku kokosowego i wie, jak włosy wobec niego reagują.

Podsumowując, odżywka przypadła mi do gustu pod względem działania, ale jestem rozczarowana tym, iż producent obiecywał piękny zapach kokosa na włosach, a poza wonią prosto z butelki, nie czuję nic po umyciu włosów. Jest to do przeżycia, gdyż większość naturalności w składzie, wynagradza brak zapachu, który powinien unosić się przez cały dzień na moich włosach.
Zapraszam na Only You oraz Cece of Sweden! <3
------------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie! <3

23 listopada 2016

Ekspresowe odświeżenie włosów z L'biotica

L'biotica Professional Therapy wpadło na pomysł wprowadzenia na rynek produktu, który jest dosyć powszechny w obecnym czasie, a piszę o Dry Shampoo, czyli Suchym Szamponie. Produkt posiada dwie wersje, a ja pokażę dzisiaj w mojej opinii tą lepszą, czyli ekspresowy suchy szampon o woni tropikalnych owoców. Drugą opcją jest rodzaj odświeżający o zapachu luksusowym. 
Produkt otrzymałam w Box-ie Only You "Dookoła włosów" i moją pierwszą myślą było, że dla moich ciemnych włosów to będzie niewypał. 
Gdy wchodziły suche szampony na polskie półki w sklepach kosmetycznych, miałam do czynienia z produktem KMS California w 150ml za około 80zł. Wypróbowałam i poszłam na spotkanie z przyjaciółmi, gdzie w świetle dziennym na moich włosach ukazały się totalnie białe paprochy. Następnym razem postarałam się o lepsze wyczesanie włosów i było trochę lepiej, ale nadal biały proszek był widoczny na moich ciemnych włosach. 
Powiedziałam: KONIEC. Zero suchych szamponów, oddałam produkt koleżance o włosach w kolorze blond i każdej brunetce powtarzałam, żeby nie inwestować we wszelkie suche szampony, bo to niewypał. 
Minęły lata, półki drogeryjne zapełniały się szamponami o suchej strukturze, a ja nawet nie dałam im żadnej szansy. L'biotica zaczęła wprowadzać swoje propozycje produktów do ekspresowego odświeżenia włosów na sucho. Kusiły mnie, bardzo. Dlaczego one? Nie wiem... może dlatego, że każdy produkt z L'biotica budzi we mnie pozytywne emocje?
Przejdźmy do konkretów.

Suchego szamponu używamy na nieumyte, wymagające odświeżenia włosy krótkimi seriami w odległości 20 cm. Po chwili, wmasowujemy w nasadę włosów, a kolejno wyczesujemy. Ja najczęściej przed wyczesaniem jeszcze przyjmuję pozycję głowy z włosami w dół i trzęsę włosami... Dobra, mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. 
Moja reakcja była niezwykle przychylna, gdyż nie miałam żadnych białych paprochów, ani nalotu na włosach. Wow! Już go lubię...! Włosy odświeżone, tyci tyci uniesione u nasady, ale bez szału. Wyglądały trochę tak, jakby były po prostu umyte szamponem z wodą, a ja z natury mam proste, zwykłe, "przyklapnięte" włosy. 
Zapach, boski. Kokosowy... Utrzymuje się przez cały dzień na włosach. Co najważniejsze, całe odświeżenie trwa do samego końca dnia. Myślę, że to może być hit wśród suchych szamponów. Ponadto, to ideał dla osób z ciemnymi włosami! Nie zauważyłam powstawania łupieżu, ani podrażnień, pomimo, iż produkt zawiera w składzie Alcohol Denat na wysokim miejscu, co oznacza, iż suchy szampon może wysuszać strukturę włosa, a nawet wpłynąć drażniąco na skórę głowy.

Producent zapewnia, iż produkt można stosować codziennie. Przyznaję, że nie próbowałam i mam nadzieję, że nikt wśród moich czytających nie próbował. Nie próbujcie, po prostu. Suchy szampon stosuje się w nagłych przypadkach, kiedy dosłownie nie mamy czasu na umycie i wysuszenie włosów. Nie mogę nazwać tego nawet zamiennikiem dla codziennego mycia. Nasza skóra głowy wydziela sebum, potem się przetłuszcza, a skrobia zawarta w suchym szamponie wchłania to wszystko. Podkreślając, wchłania, ale nie likwiduje. Grzyby zrobią niezapomnianą balangę na Twojej głowie, gdy jej nie oczyścisz po całym dniu testowania suchego szamponu.
Raz na jakiś czas - idealny. Na co dzień - nie polecam dla własnego komfortu i innych.
------------
Zapraszam na Only You oraz L'bioticę! <3
------------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie! <3