31 maja 2017

Maska nawilżająca na tkaninie Bioteq

Witajcie kochani! Co u Was słychać? Dajcie znać w komentarzach! U mnie dzisiaj szaleje wiatr za oknem, ale mimo wszystko jest ciepło. Opowiem Wam trochę o pielęgnacji twarzy maską nawilżającą na tkaninie Bioteq. Preferujecie takie produkty? Czy jednak wolicie maseczki wymagające nakładania produktu za pomocą pędzelka i zmywanie ich?
Producent obiecuje, iż maska długotrwale i głęboko nawilża, zapewnia skórze elastyczność i sprężystość, niweluje podrażnienia i zaczerwienienia oraz pozostawia skórę jedwabiście gładką.
Ponadto, maska nawilżająca na tkaninie posiada w sobie aktywne składniki, takie jak:

Masło Shea – intensywnie i długotrwale nawilża. Zapobiega suchości naskórka i pojawianiu się zmarszczek.
Ekstrakt z Aloesu – ma silnie działanie kojące i łagodzące, niweluje zaczerwienienia i podrażnienia.
Ekstrakt z Drzewa Herbacianego – intensywnie regeneruje, odbudowuje uszkodzone komórki, skutecznie łagodzi podrażnienia skóry, zapewnia elastyczność i właściwą gęstość.
Wyciąg z Ogórka – wykazuje intensywne właściwości odżywcze, usuwa wszelkiego rodzaju podrażnienia i zaczerwienienia, koi skórę i neutralizuje toksyny.
Maska nawilżająca prezentuje się identycznie jak typowe maski na tkaninie, niczym się nie różni. Totalnie nasiąknięta serum, posiadająca otwory na oczy, nos i usta. :) Uwielbiam takie maseczki trzymać w lodówce, a następnie nakładać na twarz. Idealnie wtedy chłodzi naszą przesuszoną skórę.
Bardzo dobrze przylega do skóry i raczej nie ma mowy o tym, aby osunęła nam się z twarzy. No chyba, że będziemy skakać, biegać, po prostu intensywnie się poruszać. Polecam się położyć i zrelaksować, dosłownie.
Po nałożeniu maski, można wyczuć orzeźwiający zapach, coś podobnego do ogórka. Nie szczypie, ani nie odczuwamy jakiegokolwiek ściągnięcia skóry. Po 20 minutach, gdy ściągniemy maseczkę oraz wklepiemy nadmiar serum w skórę to rzeczywiście zauważymy dobre nawilżenie oraz wygładzenie. Ponadto, skóra jest niesamowicie przyjemna w dotyku. Czy wpływa ona pozytywnie na zmarszczki? Zapobiegać może, ale niwelować niestety już nie. Nie zauważyłam zmniejszenia zaczerwień.
Produkt nie uczulił, ani nie podrażnił. 
Świetna opcja na chwilę dla siebie podczas odprężenia, ale niestety, efektów nie zauważymy na pstryknięcie palcami. Aby utrzymać nawilżenie skóry, należy taką maskę stosować przynajmniej dwa razy w tygodniu, a pamiętajcie, iż jest to produkt jednorazowego użytku.
---------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie! <3

30 maja 2017

Edycja limitowana Secret Garden Bell - Biedronkowe lakiery do paznokci

Hej, hej!
Dzisiaj wtorek, a ja już czekam weekend-u. Też tak macie? Dzisiaj przychodzę z moim najlepszym tematem, czyli manicure! Ja nadal stosuję manicure tradycyjny, dlatego jeżeli Ty również jesteś tym samym typem tradycjonalistki co ja, to ten post Cię zdecydowanie zaciekawi!
Na tapecie lakiery do paznokci z edycji limitowanej Secret Garden od Bell, które możecie spotkać chociażby na biedronkowych półkach. Produkty otrzymałam od Only You Magazine.
Lakiery do paznokci posiadają średniej grubości pędzelki, które pozwalają na precyzję w malowaniu płytki paznokcia. Konsystencja lakierów jest niezwykle rzadka, dlatego jest ryzyko zalania skórek, ale pędzelek istotnie wspomaga nas, aby nic takiego nie nastąpiło. Odnośnie krycia, każdy odcień jest inny, dlatego opiszę je poniżej przy ukazywaniu kolorków. Produkt schnie niemiłosiernie długo, ale nie jest tak przy każdym odcieniu - najgorzej mają te z połyskującymi drobinkami. Przy jednej warstwie jest nawet w porządku, ale przy dwóch warstwach polecam nic nie robić przez około 3 godziny. Już nie raz narobiłam się odcisków na lakierze, a nawet odbicia moich kosmyków włosów. Taka sytuacja...
Trwałość mnie nadzwyczajnie w świecie nie zadowala. Bez topu, na drugi dzień można zauważyć już pościerany lakier na końcówkach paznokci. Z topem lakier trzyma się idealnie, ale to dlatego, że top tutaj odgrywa dosyć ważną rolę. 
Przedstawię Wam poniżej 6 odcieni edycji limitowanej Secret Garden od Bell. Napiszcie, który najbardziej przypadł Wam do gustu! <3

01 Mangolia 
Ten odcień jest totalnie rozchwytywany z biedronkowych półek. Nie wiem dlaczego, ale chyba osoby zostały skuszone prześlicznymi drobinkami przypominającymi efekt syrenki. Odcień prześliczny, ale jest tak słabo napigmentowany, że czasami dwie warstwy to za mało. Ponadto, nie wiem co jest nie tak, ale przy szybkich ruchach lakierem mogą powstać bąbelki na płytce paznokcia. Nie zawsze tak jest, ale w większym stopniu tak się działo. Nie mam siły do tego koloru i nie polecam.
02 Forget Me Not
Kolejny cudowny gagatek, również mający wielu fanów biedronkowych, gdyż półki z tym odcieniem  są totalnie puste. Tak samo jak w przypadku Mangolii posiada malutkie drobinki, dające efekt przepięknego połysku, ale nawet na tym zdjęciu, na palcu wskazującym możecie ujrzeć "bąbla". Nie machałam tymi lakierami na prawo i lewo i nie "spieniałam" produktu. Do tego ten odcień posiada bardzo słabe krycie i czasami dwie warstwy nie wystarczą.
03 Secret Flowers
Cieszę się, że w końcu napiszę coś dobrego przy tym odcieniu. Na zdjęciu widzicie jedną warstwę kolorku, zatem krycie ma mega. Nie tworzą się "bąble", czyli nie zapowietrza się lakier i to ja rozumiem. Secret Flowers posiada w sobie małe połyskujące drobinki, ale nie są tak nachalne jak w przypadku 01 i 02. Jestem zauroczona tym odcieniem! 
04 Orchid
Orchid rozpoczyna serię odcieni bez połyskujących drobinek. Piękna fuksja. Ten kolor również nie ma tendencji do tworzenia "bąbelków" na paznokciach. Na zdjęciu poniżej widzicie jedną warstwę produktu - to lubię!
05 Tulip
Takiego kolorku jeszcze w swojej kolekcji nie miałam. Najmniej rozchwytywany, ale jaki wyjątkowy! Już widzę moją wizję letniej pomarańczki. Na zdjęciu widzicie dwie warstwy lakieru, ale spokojnie jedna warstwa również fajnie kryje. Nie posiada jakichkolwiek drobinek i tutaj również odcień nie ma tendencji do powstawania nieestetycznych "bąbli".
06 Rose
Jestem szczęśliwa, iż Bell pomyślało, aby w kolekcji limitowanej dodać prawdziwą, soczystą czerwień, gdyż ją uwielbiam ponad wszystko. Rose nie tworzy bąbelków, jest nieźle napigmentowany i świetnie kryjący. Na zdjęciu widzicie jedną warstwę lakieru. 
---------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

29 maja 2017

Woda perfumowana Secret Blanc NOU

Czeeeść! Poniedziałek rozpoczynam pełna uśmiechu i motywacji! Czas się wziąć w garść nie tylko ze względu, iż zbliża się sesja, ale również dlatego, że blog trzeba rozwijać! :) Na blogu pojawi się jeszcze relacja z III Edycji Konferencji Meet Beauty, prezentacja majowego pudełeczka ShinyBox i wiele, wiele innych. Do dzieła! <3
Zauważyliście, że na blogu dawno nie było nic o tematyce zapachowej? Posiadam tyle perfum, wód toaletowych, że jestem w szoku, iż nic takiego się jeszcze tu nie ukazało. Czas to zmienić. 
Opowiem Wam trochę o wodzie perfumowanej Secret Blanc NOU od Only You Magazine. Piękne klasyczne opakowanie dla prawdziwej, eleganckiej kobiety. Buteleczka śmiało zmieści się do każdej damskiej torebki. Nie ukrywam, że jestem nieźle wybredna odnośnie preferencji zapachowych. Do tej pory nie odnalazłam mojego najlepszego, pasującego do mnie zapachu. Wierna jestem CK ONE oraz Burberry, ponieważ najbliżej są mojego ideału. 
Producent opisuje, iż woda perfumowana posiada woń owocowo-kwiatową dla kobiet nowoczesnych, dynamicznych, które nie boją się wyzwań. Prosta i elegancka, pełna tajemniczej świeżości. Woda powinna w pierwszym momencie oszałamiać lekkością schłodzonej cytryny, białej herbaty, rabarbaru i ananasa, by po chwili porwać nas do ogrodu pełnego jaśminu, peonii i żurawiny. W ostatnich akordach opatula piżmem, paczulą i bobem tonka.
W ten sposób możemy wymienić nuty:
Nuta głowy: schłodzona cytryna, biała herbata, rabarbar, ananas,
Nuta serca: jaśmin, peonia, żurawina,
Nuta bazy: paczula, bób tonka, piżmo.
Przyznam się, iż w tej wodzie perfumowanej oczekiwałam ciężkiego piżma. Tak się składa, że jestem miłośniczką nawet męskich perfum, ale tylko tych ciężkich i w zasadzie z nutami jakiegoś owocu.
Trochę się rozczarowałam, że zapach jest typowo owocowo-kwiatowy, a opakowanie sugeruje całkowicie inny typ woni. W znacznym stopniu wyczuwam schłodzoną cytrynę, jaśmin i zieloną herbatę. Wiem, że wiele osób będzie rozkochana w tym aromacie, bo jest to piękny i mocny cytrusowy zapach, typowo z wyższej półki, ale nie mój...
Woda perfumowana rzeczywiście dla odważnych i uwodzicielskich kobiet. Nuty nie są zbyt trwałe i nie utrzymują się długo na ciele. Na koniec mogę Wam napisać, iż spotkałam wiele wód toaletowych o podobnym zapachu i dużo niższej cenie, a za 50 ml musimy zapłacić około 50-60 zł.
Jeżeli preferujecie owocowo-kwiatowe aromaty to na pewno się nie zawiedziecie, a ja szukam czegoś innego, nietypowego, wyjątkowego. :)
--------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie! <3

28 maja 2017

Pielęgnacja włosów z balsamem odbudowującym i maską intensywnie regenerującą | Olej z Opuncji i Mango

Cześć! Jak Wam mija słoneczna niedziela? :)
Dzisiaj będzie o produktach, w których zakochałam się ponad wszystko, a otrzymałam je od Only You Magazine. Zapach najbardziej zrobił na mnie wrażenie. On uzależnia.
Balsam oraz maska do włosów BIOVAX Opuntia Oil & Mango L'biotica posiadają w sobie trzy kluczowe naturalne substancje, między innymi: opuntia oil, który tworzy ochronną warstwę na włosach, sprawia, iż włosy stają się gładkie, lśniące, bez efektu przeciążenia. Kolejnym składnikiem jest masło mango, wygładzające włosy i zapobiegające rozdwajaniu końcówek oraz ułatwiające układanie włosów. No i ceramidy, które odbudowują suche, zniszczone włosy. 
Brzmi nieźle, prawda? Czytajcie dalej...
Linia BIOVAX z Olejem Opuncji oraz Mango to intensywnie regenerująca kuracja przeznaczona do włosów zniszczonych i bardzo zniszczonych, pozbawionych gładkości i blasku.
Balsam, bogaty w naturalne substancje lipidowe ma za zadanie odbudować zniszczone włókno włosa, zapobiegać łamaniu oraz rozdwajaniu końcówek. Powinien wygładzić, ujarzmić i nabłyszczać pasma włosów.
Zaś maska intensywnie regenerująca zawiera kompleks naturalnych substancji lipidowych LipidFX, który odbudowuje i cementuje zniszczoną powierzchnię włosa, przywracając jej gładkość i połysk.
Na samym początku chciałabym zaznaczyć, iż posiadam włosy niskoporowate, cienkie z tendencją do grubych, niefarbowane i przede wszystkim niezniszczone. 
Balsam w niewielkiej ilości stosujemy na umyte włosy: wilgotne, bądź suche. Pamiętajcie o nienakładaniu produktu na skórę głowy - to totalny grzech. Nie spłukujemy. 
Rozpoczynając od zapachu. Jest słodki, owocowy, totalne mango. Po nałożeniu na włosy jest wyczuwalny, ale nie jakoś mocno, jest to efekt niezwykle delikatny, ale jaki przyjemny. Na drugi dzień również go czuję! Konsystencja średnia, bardzo dobrze rozprowadza się ją na włosach, myślę że zniszczone włosy chłonęłyby produkt garściami - świetnie się wchłania, ale nie przesadzajcie z ilością! Dlaczego? Czytajcie dalej.
Działanie robi wrażenie nie tylko pod względem zapachu. Balsam posiada składniki znacząco sugerujące o emolientowym, ale również humektantowym składzie. Włosy stają się wygładzone, miękkie, nawilżone, a co lepsze nie są obciążone. Nie mam do czego się przyczepić, nawet przyznam, iż przy moich cienkich włosach zwróciłam uwagę na to, że balsam sprawia, iż włosy stają się grubsze. 
Balsam nie każdemu może przypaść do gustu, jestem tego pewna. W składzie możemy znaleźć glicerynę, która może sprawić, iż włosy staną się wysuszone - przede wszystkim końcówki włosów. O tym pisałam wcześniej, jeżeli będziemy stosować balsam codziennie w dużej ilości to taki efekt wystąpienia chociażby suchych końcówek jest bardzo prawdopodobny. U mnie nic takiego nie wystąpiło, gdyż lubię zmieniać, kombinować z moją pielęgnacją włosów. :) 
Maska również pachnie cudownym mango, które będę czuć totalnie przez całe życie. 
Produkt nakładamy na umyte, osuszone ręcznikiem włosy - nigdy na skórę głowy. Warto potrzymać produkt przez 15 minut na włosach i następnie zmyć zimną wodą, ale wiem, że czasami potrzeba poświęcić wiele swojego czasu.
Posiadam małą saszetkę owej maski, ale jest również jak najbardziej produkt pełnowymiarowy. Taka mała próbka pozwala mi na wypróbowanie produktu i sprawdzenie pierwszego wrażenia, czy warto zainwestować w coś większego. Po pierwszym użyciu, miałam podobne spostrzeżenia jak przy balsamie z tej samej serii, ale trochę ze zwiększoną siłą. Włosy nadal były nawilżone, gładkie, ale również sypkie. Idealnie się rozczesywały. Dla mnie bomba. Tutaj tak samo zwrócę uwagę, iż może ona wysuszyć włosy, naciskając na końcówki. Aby tego uniknąć, ja zawsze na końce daję olejek typowo emolientowy, bez dodatku gliceryny, aby taka sytuacja nie wystąpiła. Nie wiem jak przy dłuższym stosowaniu tej maski, ale ja jestem zakochana w tej serii. Musicie chociażby powąchać owe produkty w drogerii! <3
-----------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

27 maja 2017

Relacja z Pierwszego Wiosennego Spotkania Blogerek 2017 w Białymstoku

Przychodzę do Was z relacją z Pierwszego Wiosennego Spotkania Blogerek w Białymstoku, które organizowałam razem z Asią z bloga Nienałtowska Blog po raz drugi! Oficjalny dzień spotkania przypadł na słoneczną sobotę, 13 maja 2017 roku. :) Zrobiłyśmy wszystko, aby nikt nam nie zepsuł tego dnia!

Na Pierwszym Wiosennym Spotkaniu Blogerek spotkałyśmy się w mniejszym gronie, a wzięły w nim udział: Natalia z bloga Elf Naczi, Kamila prowadząca bloga My Lovely Fuschia oraz Natalia z bloga Natalena Style, no i my! <3
Spotkanie odbyło się w klimatycznej, małej Kawiarni Baristacja na ul. Sienkiewicza 7 w Białymstoku. Jeżeli chcecie zjeść coś smacznego i napić się czegoś dobrego to jest to miejsce dla Was. Można przebierać w daniach słodkich, słonych, pikantnych, delikatnych i nie tylko. Spędzając tam większość dnia, miałam wrażenie, że przychodzi tam mnóstwo ludzi. Totalny szał i się temu nie dziwię. :) Wystrój pomieszczenia również jest bardzo ciekawy i warto zwrócić uwagę na detale.
Na śniadanie w Baristacji zamówiłam naleśniki oraz świeżo wyciskany sok pomarańczowy. :)
Przygotowanie Pierwszego Wiosennego Spotkania Blogerek wiązało się z wieloma stresującymi sytuacjami i nerwami, ale na szczęście udało się! Muszę Wam przyznać, że nie łatwo jest organizować takowe spotkania, dlatego cieszę się, że Asia nad wszystkim panuje i z nią jest o wiele łatwiej! Wierzcie mi. :)
Z dziewczynami totalnie nie było końca rozmów na temat nowinek kosmetycznych, porad oraz plotek. Mam wrażenie, że rozmawiamy jakbyśmy się znały od dawna. Już sama nie wiem, w którym momencie to wszystko się zaczęło, chodzi mi dokładnie o życie blogowe. Uwielbiam poznawać nowe osoby oraz dzielić się z nimi moimi spostrzeżeniami, doradzać, słuchać. Wciągnęłam się na stałe.
Ponadto, ważną rzeczą dla mnie jest to, że mój chłopak wspiera mnie w tym wszystkim i jestem mu za to niesamowicie wdzięczna! ;*
...ale nie o tym! Na spotkaniu czas płynął zbyt szybko i uczestniczki musiały uciekać do domu. Mimo wszystko, ja, Asia oraz Natalia z bloga Natalena Style wybrałyśmy się jeszcze na spacer po Białymstoku i dopiero wtedy powróciłyśmy pociągami do swoich miast.
Pozostawiam Was ze zdjęciami...
W związku z tym, iż informacja na temat organizowanego Pierwszego Wiosennego Spotkania Blogerek została zamieszczona na naszych social mediach, posiadałyśmy miły odzew od kilku cudownych firm. Owe firmy przekazały upominki dla uczestniczek spotkania! Dziękujemy, jesteście nie do zastąpienia! <3
Vichy - antyperspirant w kulce dla skóry wrażliwej i depilowanej. Przyznam szczerze, że już dawno nie stosowałam antyperspirantów w kulce, gdyż jestem wierna tylko tym w spray-u. Mam nadzieję, że szybko będzie się wchłaniać i rzeczywiście będzie odpowiedni po depilacji. :)
Więcej informacji na temat tego produktu na stronie Vichy.
La Roche-Posay - nawilżający krem termalny do cery wrażliwej. Producent zapewnia, iż produkt idealny jest pod makijaż, dlatego z przyjemnością wypróbuję! Wodę termalną z La Roche Posay stosuję namiętnie, dlatego myślę, że jeszcze bardziej będzie idealnym dopełnieniem owego kremu. :)
Więcej informacji na temat tego produktu na stronie La Roche Posay.
Premium Collagen 5000 - kolagen w proszku dla poprawy stanu skóry, włosów oraz paznokci. Wykorzystywany jest z najwyższej jakości kolagenu klasy A pozyskiwanego z ryb morskich oraz witaminy C. Nie posiada w sobie żelatyny. Dla mnie bomba! Na początku nie byłam przekonana, ale po przeczytaniu informacji na temat owego produktu skuszę się na wypróbowanie. :)
Premium Collagen 5000 - Strona
-------------
Chciałybyśmy podziękować dziewczynom, które poświęciły swój wolny czas na spotkanie z nami. To dla nas bardzo ważne, dlatego dziękujemy Wam za to z całego serca! Naszych rozmów nie było końca, ale mamy nadzieję, iż takich spotkań będzie coraz więcej.
-------------
Dziękujemy serdecznie firmom, które uczestniczyły w naszym Pierwszym Wiosennym Spotkaniu Blogerek poprzez przekazanie niespodzianek dla uczestniczek spotkania! To niezwykle miły gest z Państwa strony!
------------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

26 maja 2017

Pierwsze wrażenie z użycia kremu z kwasem migdałowym i polihydrokwasami BANDI

Cześć! Dawno mnie tu nie było, ale powracam! Żyłam jeszcze kilka dni III Edycją Konferencji Meet Beauty, która odbyła się w miniony weekend. Relacja pojawi się na dniach, a dzisiaj opowiem Wam trochę o kremie z kwasem migdałowym i polihydrokwasami BANDI Professional Line. Nie śmiejcie się, ale jestem niezłą panikarą odnośnie nanoszenia na twarz czegokolwiek z kwasami. 
Posiadam ładną cerę i nigdy nie miałam potrzeby ingerowania w nią. Naczytałam się i nasłuchałam tego, jak skórę należy chronić przed Słońcem w trakcie stosowania produktów z kwasami, że odechciewa się próbowania, totalnie. Zapewne musiałabym przesiedzieć trzy miesiące w domu podczas używania produktu...oj dobra, panikuję, a jednocześnie żartuję. Krem otrzymałam od Only You Magazine w okresie wiosennym, gdy Słońce dawało już znaki życia i cieszyłam się, iż lato zbliża się wielkimi krokami, dlatego opiszę Wam tylko moje pierwsze wrażenia odnośnie produktu.
Zatem nie odważyłam się wypróbować produktu na twarzy, ale z przyjemnością zrobiłam to na moje ramiona, które zdecydowanie potrzebowały owej kuracji. Są one dosyć problematyczne, ze skłonnością do powstawania krostek.  
Producent obiecuje, iż produkt zapewni zwężenie porów, zniweluje problem błyszczącej się cery, wygładzi, zmniejszy objaw fotostarzenia, a nawet wyrówna koloryt skóry. Co lepsze, aby uzyskać najlepsze efekty należy stosować krem przez MINIMUM 3 miesiące 2 razy do roku - czyli coś dla mnie, jaskiniowiec nie wychodzący z domu przed Słońcem, konkret.
Konsystencja lekka, wchłania się ekspresowo. Krem posiada delikatny kwiatowy zapach, który nie jest jakoś bardzo wyczuwalny na ciele. Na zdjęciu powyżej widzicie również krem z witaminą C SPF 20, a dokładnie jego próbkę dołączoną do produktu z kwasem migdałowym i polihydrokwasami BANDI. Nie napiszę Wam o niej nic konkretnego, gdyż próbka starczyła mi na dwa użycia. ;)
Przy stosowaniu nie czuć żadnego dyskomfortu, ani szczypania, ani pieczenia, nic. Myślę, że będzie dobry dla skóry wrażliwej. Przy pierwszych dniach doznałam lekkiego szoku. Miałam wrażenie, że na ramionach posiadam więcej nieprzyjaciół, niż to było dotychczas. Moim pragnieniem było wyrzucenie owego kremu od razu. Na szczęście po kilku dniach sytuacja się poprawiła. Nie zauważyłam jakiegoś większego złuszczania się skóry, na pewno krem wygładził i sprawił, iż moje ramiona stały się bardziej przyjemne w dotyku.
Czekam teraz na okres jesienny, aby znów spróbować z tym kremem. Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale na pewno nie wypróbuję go na skórze twarzy. :) Mieliście z nim styczność? Jak się u Was sprawdził? :)
---------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

17 maja 2017

Maska złuszczająca do stóp LC+

Hej kochani! Ja z każdym dniem przygotowuję się powoli do weekend-owej Konferencji Meet Beauty, która odbędzie się w Nadarzynie pod Warszawą. Zajmowałam się projektowaniem wizytówek, a co za tym idzie również zmieniłam logo i nagłówek bloga. Potrzebowałam tej zmiany. :) Razem z nagłówkiem nastąpi zmiana wyglądu bloga, ale to wszystko z czasem.
Dzisiaj przedstawiam Wam złuszczającą maskę do stóp w postaci nasączonych skarpetek LC+. Otrzymałam ją w Only Box-ie "Rozkwitnij Wiosną" od Only You Magazine, za co serdecznie dziękuję. :)
Produkt posiada skład oparty na kwasach owocowych: glikolowym, cytrynowym, salicylowym oraz moczniku, ekstrakcie z kwiatów nagietka, ekstrakcie z aloesu oraz olejku z trawy cytrynowej.
Przyznam szczerze, że nie posiadam jakichś wymagających stóp, dlatego podarowałam maskę mojej mamie, która z przyjemnością wypróbowała produkt. Jak doskonale wiecie, musiałam spieszyć się z testem produktu, ponieważ słoneczne dni już powoli dawały się we znaki, a po zastosowaniu maski z kwasami oraz innych produktów należy totalnie unikać promieni słonecznych.

Produkt jest pod postacią niesamowicie dużych foliowych skarpetek, które należy przeciąć, włożyć na stopy i zawiązać. Dzięki serduszkom, które pomagają związać i przykleić materiał, skarpetki nie spadają ze stopy. Nie jest to zbyt komfortowa sprawa, można w nich chodzić, ale trzeba uważać, aby się nie porwały, gdyż są dosyć delikatne. Maskę trzymamy całą godzinę, więc należy uzbroić się w cierpliwość, mocną cierpliwość. :D
Po zdjęciu maski nie zauważyłam zmian na skórze. Na początku nie ma żadnych efektów, ale już po kilku dniach skóra zaczyna się systematycznie złuszczać. Taki proces trwa do około dwóch tygodni. Stopy stały się gładsze, nawilżone, ale maseczka nie zrobiła szału, gdyż jeszcze coś tam zostało na tych stopach. Nie spodziewajcie się, że złuszczająca maska do stóp usunie Wam mocne odciski, czy zgrubienia. Nic takiego się nie stanie. 
Produkt zapewnił nawilżenie i złuszczanie, ale myślę, że dopiero po kilku takich zabiegach uzyskamy satysfakcjonujący efekt - mówię tutaj o stopach niezwykle wymagających pielęgnacji. Jeżeli nie posiadacie mocno przesuszonych i spękanych stóp to myślę, że już za pierwszym razem zobaczycie świetne rezultaty. Warto wypróbować maskę na sobie! :)
-----------
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3

08 maja 2017

Pielęgnacja włosów szamponem Schauma Nature Moments od Schwarzkopf

Cześć!
Przychodzę do Was z nowością od Schwarzkopf, czyli pięknie pachnącym szamponem Schauma Nature Moments, który zachwycił mnie już po pierwszym użyciu. 
Linia Nature Moments została zainspirowana wszechobecnym trendem "Nature". Zawiera składniki, które znane są ze swoich pielęgnujących właściwości. Po tym wpisie przekonacie się, że pragniecie tego szamponu, ale jeszcze o tym nie wiecie.
Mamy do wyboru kilka ciekawych wersji szamponów: zioła prowansalskie i lawenda dla włosów cienkich, bez objętości; soczysta malina i olej ze słonecznika dla włosów farbowanych; śródziemnomorska oliwa z oliwek i aloes dla włosów zniszczonych, z rozdwajającymi się końcami i inne piękne połączenia zapachowe. Każdy znajdzie coś dla siebie!

Ja posiadam szampon z ekstraktem z miodu i olej z opuncji figowej dla włosów słabych i delikatnych, czyli idealny dla mnie. Pachnie przecudownie, a zapach miodu można wyczuwać przez cały dzień na naszych włosach - totalna bomba. Co najlepsze, produkt jest niesamowicie wydajny, potrzebna jest niewielka ilość dla moich długich włosów, aby uzyskać mnóstwo piany. Stwierdzam, że bardzo dobrze oczyszcza skórę głowy, a przy tym jej nie wysusza i nie podrażnia. Ba, nawet zauważyłam, że szampon przedłuża świeżość moich włosów, a myję je średnio co drugi dzień. Staram się stale wydłużać ten czas mycia, ale przede mną jeszcze długa droga.
Szampon nie obciąża włosów, a stają się one lekkie, sypkie oraz delikatnie uniesione u nasady. Produkt ułatwia rozczesywanie włosów - nawet na mokro. Nie ma mowy o poplątanych włoskach.
Podoba mi się, iż nawet użycie samego szamponu, bez odżywki sprawia, iż włosy prezentują się fantastycznie. 
Podsumowując, szampon Nature Moments totalnie jest wart uwagi i musicie wypróbować dla siebie którąś z wersji. Miód i olej z opuncji figowej dla włosów słabych i delikatnych sprawił, że mam ochotę spróbować również innych propozycji. Pamiętajcie, iż posiadam długie, niefarbowane włosy ze skłonnością do przetłuszczania przy skórze głowy. 
_________________________
Bądź ze mną na FanPage Brylantina oraz Instagram-ie ! <3