Czeeeść!
To chyba jest ten moment, kiedy mogę oznajmić, że już prawie rozpoczęłam wakacje. Wypatruję Słońca jak tylko mogę, ale chyba lipiec nie będzie zbyt gorący, więc jak na razie trzeba zaczekać na wariacje.
Dzisiaj opowiem Wam trochę o moim ostatnim ulubieńcu w letnim okresie. Przyznam Wam szczerze, że z każdym rokiem mój sposób makijażu zmienia się diametralnie, więc na dzień dzisiejszy nie jestem totalnie w lesie. Kiedyś moim celem był konkretny mat, nic nie mogło mi się świecić na twarzy, i to jeszcze jak. Kończyło się to płaskim efektem makijażu twarzy, który nie był zbyt efektowny i nie taki mi się dzisiaj marzy. Każdy się uczy poprzez doświadczenia, zatem i ja nie jestem mistrzynią makijażu i do ideałów pozostają tylko westchnienia.
Przyszła moda na mocne rozświetlenie i wtedy zapaliła mi się lampka, że jest to moje marzenie. Odeszłam od mocnych, pudrowych makijaży na rzecz naturalnej, rozświetlonej twarzy.
Wypróbowałam mnóstwo rozświetlaczy i w większości, żaden nie dawał mi takiego efektu, jakiego oczekiwałam. Na III Edycji Konferencji Meet Beauty otrzymałam od marki Pierre Rene ciekawe produkty, m. in. puder rozświetlający Highlighting Powder do twarzy i ciała. Pojemność produktu to 20 g, więc nie wiem kiedy go zużyję w całości, ale lubię to i jest wart nawet najwierniejszej miłości!
To właśnie przez ten puder stałam się maniaczką rozświetlenia moich obojczyków, a czasami wręcz całej tej strefy, czyli ramiona, obojczyki, biust i już. On uzależnia, zwłaszcza, że nadaje piękne rozświetlenie na twarzy i ciele - no cóż.
Dzięki temu produktowi możecie zapewnić sobie blask oraz wrażenie zdrowej oraz promiennej cery na cały dzień. Dzięki małym machnięciom pędzla, a nawet za pomocą palców możecie optycznie spłycić swoje zmarszczki oraz ukryć oznaki zmęczenia, czy niechciany cień.
Puder rozświetlający jest wypiekany i posiada niesamowitą pigmentację, a do tego jest niezwykle aksamitny w dotyku - sama nie wiem jak to opisać, ale przez niego można wylądować na "odwyku". Co najlepsze, jestem totalnym bladziochem i ten rozświetlacz pasuje mi idealnie - ma w sobie chłodną tonację! Nie obawiajcie się jego brzoskwiniowo - szampańskiego odcienia, gdyż on nadaje tylko piękną, jednolitą złotawą taflę na kościach policzkowych - bez nachalnego świecenia. Trwałość jest zadowalająca, a efekt utrzymuje się bez końca.
Do tego jestem zakochana w tym, jak pięknie w Słońcu prezentuje się na ciele.
Na dzień dzisiejszy odłożyłam wszelkie moje poprzednie rozświetlacze i teraz upajam się miłością do tego wielkiego pudru rozświetlającego! <3
Cieszę się, że nie odzwierciedla na twarzy takiego ciemnego koloru jak prezentuje się w opakowaniu. Rozświetlenie możemy stopniować i wierzcie, że tym pudrem nie da się zrobić sobie krzywdy - no chyba, że na prawdę przesadzimy z jego ilością. Pamiętajcie, wszystko z umiarem. Ja rozumiem, że coś może być naszą miłością, ale trzeba znać limit. :D Trzymajcie się tych zasad.
Opakowanie wystarczy nam na wieki, a efekt na twarzy jest niesamowity! Ja nakładam go na kości policzkowe, brodę, łuk kupidyna, nosek, trochę pod łukiem brwiowym, czoło oraz obojczyki i biust. Bomba! <3
wygląda kolorystycznie jak te z may secret <3
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nie znam rozświetlaczy z My Secret, ale kto wie... :D Dla mnie jest idealny kolorystycznie! <3
UsuńW pierwszym momencie też myślałam że to z my secret nawet opakowanie podobne :)
UsuńO widzisz, chociaż nie kojarzy mi się, aby w My Secret mieli takie wielkie opakowania. :D <3
UsuńMuszę go pomacać. Większość rozświetlaczy jest dla mnie albo za jasna albo za żółta.
OdpowiedzUsuńTo zależy od Twojej karnacji, choć myślę, że ten będzie pasować każdemu. Bladziochom i tym ciemniejszym osobom ;)
UsuńJa ostatnio coś mało używam pudrów rozświetlających jeśli już to bardziej sięgam po produkty dające efekt matujący :)
OdpowiedzUsuńJa już dawno odeszłam od matu na twarzy :)
UsuńPierwszy raz się z nim spotykam
OdpowiedzUsuńPolecam wypróbować ;)
UsuńPodoba mi się! :) Jeszcze nigdy nie używałam produktów Pierre Rene ;)
OdpowiedzUsuńJa odkąd zaczęłam tak z każdym produktem się zakochuję bardziej, dosłownie. :)
UsuńPrzepięknie się prezentuje!
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę! <3
Usuńczytałam już o tym rozświetlaczu, przepięknie wygląda :-)
OdpowiedzUsuńSuper ;) Też mam takie zdanie ;)
Usuńuwielbiam stosować rozświetlacz, ale tak jak wspomniałaś.. z umiarem ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie, ja czasami mogłabym się nim miziać i miziać ;D
UsuńTeż go mam, ale jakoś ja i rozświetlacz to niekoniecznie udana bajka ;/
OdpowiedzUsuńA u mnie za to odwrotnie ;)
UsuńUwielbiam wszelkiego rodzaju rozświetlacze, ale używam ich głównie w makijażu twarzy i w sumie muszę sprawdzić jak sprawdziłyby się na skórze ciała, bo bladość mojego ciała jest porażająca :D
OdpowiedzUsuńNa ciele wygląda fantastycznie, zwłaszcza w okresie letnim! <3
UsuńPierwszy raz się z nim spotykam, ale chętnie wypróbuję :D
OdpowiedzUsuńhttp://aniaszumlas.blogspot.com/
Polecam z całego serca ;)
UsuńPierre Rene to marka kompletnie dla mnie obca, ale ten rozświetlacz wygląda naprawdę ciekawie :) Muszę się im bliżej przyjrzeć :D
OdpowiedzUsuńW Pierre Rene można się zakochać, sama się o tym przekonałam ;)
UsuńPrzypomina mi rozświetlacz z My Secret :)
OdpowiedzUsuńJa kocham rozswietlacz The Balm! Ostatnio polubiłam się też z Revlon i Zoeva :))
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wygląda ten, który opisujesz :)